Translate

czwartek, 21 listopada 2013

MÓJ NIEZWYKŁY SEN



Tego dnia wstałam szybko, chociaż była sobota. Zeszłam na dół, żeby zjeść śniadanie ale ze zdziwieniem zobaczyłam, że na stole leżą niezjedzone kanapki a obok nich karteczka. Podeszłam do niej niepewnie. 
Na karteczce było napisane: 

"Droga Nikolinko!
Ponieważ musieliśmy pojechać do miasta zostawiamy Cię samą do godziny 13.00. Na stole leżą kanapki dla Ciebie. Twój rower zostawiliśmy przed garażem, zaś klucze do domu są w białej szafce. Niedługo przyjedziemy!

Mama i Tata"
Nie spiesząc się wzięłam poranny prysznic i zjadłam śniadanie. 
Właśnie miałam pojeździć na rowerze, kiedy zauważyłam, że się rozpadało.
No cóż, trudno.
Uznałam, że usiądę, żeby pograć na komputerze. Kiedy go włączyłam, weszłam do internetu a tam otworzył mi się kalendarz. I wtedy sobie przypomniałam... Dzisiaj miałam iść z rodzicami do kina! To było takie ważne! Dzisiaj są wyświetlane ostatnie seanse filmu "Shanti" - tylko do godziny 14.00. A rodzice wracali dopiero o 13.00.
No nie! Byłam taka zła, że rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać.
Poczułam, że coś się do mnie przytula.
Przecież kota jeszcze nie wpuściłam do domu!
Nagle usłyszałam cichutkie "Hej!". Rozejrzałam się dookoła ale niczego nie zauważyłam. Po chwili znowu usłyszałam ten głosik, jednak tym razem głośniej. Nagle jedna zabawka się poruszyła. Stałam jak osłupiała. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Czy one rzeczywiście się poruszyły? Uznałam, 
że coś mi się przewidziało. Kątem oka dostrzegłam jednak szybko poruszający się kształt. Spojrzałam 
w tamtą stronę i oniemiałam z wrażenia. Zobaczyłam jednego z moich zabawkowych koni, swobodnie galopującego. Kiedy mnie zobaczył przestał biegać i powiedział:

- Zaraz Ci wszystko wytłumaczę, tylko nie przerywaj. Nie znoszę jak mi ktoś przerywa.
No... to, to co widzisz jest prawdziwe. I my... no, naprawdę żyjemy! Tyle, że nikomu o tym nie mówimy 
bo to nie do końca jest prawda. Po za tym ludzie mówią, że nie mamy duszy. ludzie mówią, że nie znamy łez. Ludzie mówią, że zabawki nie kochają. 

I przerwał... Jednak ja znów wznieciłam rozmowę:
- Łał! No to super! Przykro mi z powodu tych ludzi, ale ja taka nie jestem. Ale czemu nie do końca? Przecież wy żyjecie! Czemu inne miałyby nie żyć?!!
Koń odpowiedział:
- Uff... Nie spodziewałem się, że tak dobrze to przyjmiesz. No.. bo niektóre dzieci nie kochają swoich zabawek i wtedy one się nie odzywają. Ale to nie zależy od nich. Tak już wychodzi i tyle. Ty nas kochasz więc żyjemy a w ramach podziękowań wyjawiam Tobie nasz największy sekret.
- Bardzo Ci za to dziękuję. No to zaczynajmy! Pobawmy się w coś.
- Okej, ale w co?
- Może we wróżki?
- Dobra! Krzyknęły wszystkie konie.
Na tej zabawie minęło dużo godzin. Po jakimś czasie podszedł do mnie mój jednorożec i powiedział:
- Chyba już nie pada.
- Rzeczywiście! - odpowiedziałam - Chcecie wyjść na dwór?
- Tak, chciałabym, żebyś zabrała mnie i moich przyjaciół na wycieczkę do stajni. Jeśli jestem blisko koni, przy pomocy Pegaza i wróżki mogę nas zamienić w prawdziwe konie. Polecisz wtedy na Pegazie do nieba, razem przebiegniemy się po tęczy, którą wyczaruję specjalnie dla Ciebie a na innych koniach będziesz mogła pogalopować przez pola, lasy i łąki.
Moje oczy zaświeciły się. Wpakowałam wszystkie konie do koszyka i ruszyłam. Za chwilę byliśmy na polu przy mojej ulicy. Zeskoczyłam z roweru, zdjęłam koszyk i wystawiłam konie.
- Idealne miejsce - krzykną Jednorożec - odsuń się, zamknij oczy i otwórz je po minucie. Później 
się pobawimy.

Byłam taka podekscytowana! Po minucie otworzyłam oczy i zobaczyłam piękne rumaki, które zarżały 
do mnie radośnie. Pegaz machną skrzydłami jakby mówił "No co się tak wleczesz?" Uśmiechnęłam się, 
po czym dosiadłam go na oklep. Kiedy skończyłam jazdę na nim, dosiadłam jeszcze wiele innych koni. 
Gdy spojrzałam na zegarek zobaczyłam, że jest już.... 19-ta??!!    

Poprosiłam Jednorożca o pomoc. Powiedział, że przeniesie nas do domu. Nie zdążyłam odpowiedzieć ... 
i już znalazłam się w domu z rowerem przy boku i z zabawkami w koszyku. Do drzwi podeszła mama 
i powiedziała:

- Tu jesteś! Uznaliśmy, że jesteś u Wiktorii ale już zaczynaliśmy się o Ciebie martwić.
Nadal oszołomiona pokiwałam głową. Pobiegłam do łóżka, odłożyłam koszyk z zabawkami i położyłam 
się spać.

Obudził mnie krzyk mamy:
- Wstawaj Nikolina, bo się spóźnimy do kina!
- Ale ...
- Ale dzisiaj jest sobota i chciałaś iść do kina. Chyba, że nie chcesz, to ja mogę nie iść.
- Nie! - krzyknęłam - Już idę.
Popatrzyłam na swoje koniki. Te się nie poruszyły, nic nie powiedziały. 
Wybiegłam z pokoju przekonana, że to nie był sen ...

Nikolina

sobota, 2 marca 2013

Anaruk, chłopiec z Grenlandii

Tego dnia Anaruk wyszedł z domu wcześnie, wspominając najlepszego przyjaciela Czesława Centkiewicza, gdy nagle zobaczył najpiękniejszą fokę na Świecie. Spała sobie spokojnie na krze. Anaruk już widział siebie wracającego z udanego polowania na rekach Eskimosów. Powoli podchodzili do foki gdy nagle usłyszał dziwny głos:
- Nie ruszaj się młody człowieku!
W tym samym czasie foka wstała, Anaruk upuścił broń.
- Kto to? - zapytał.
- To ja foczka nazywaj mnie Mimi. A tak w ogóle jak ty się nazywasz? - zapytała.
- Jestem Anaruk, ale ty się do mnie odezwałaś!
- Witaj Anaruku. Tak odezwałam się. - nastała niezręczna cisza. Chłopiec miał odpuścić polowanie gdy odezwała się foka:
- Stój!
Anaruk zatrzymał się i popatrzył w jej stronę.
- Drogi chłopcze masz niezwykły dar porozumiewania się z fokami. powiedz w swojej osadzie, że powiem im gdzie mieszkają dzikie kaczki jeśli przestaną nas zabijać. 
Anaruk przekazał słowo w słowo wszystko co usłyszał. Myśliwi długo nie kazali na siebie czekać. Gdy foka ich zobaczyła uśmiechnęła się i poprowadziła przez góry lodowe aż do zakrytej jaskini. W środku było chyba z 200 kaczek. Wszystkim opadły szczęki ze zdumienia.
Wreszcie Tugto powiedział:
- Zgadzamy się już nigdy nie zabijemy foki.
- To dobrze - powiedziała foka - zaprowadzę was do domu. Myśliwi byli bardzo szczęśliwi.
- Od tamtej pory nigdy nie dokuczał im głód i żyli długo i szczęśliwie.
Nikolina

sobota, 16 lutego 2013

Miód z korzenia


- Cześć, jestem żabą.
- A ja jeżem.
- Ja zaś hipopotamem.
- Chcemy wam opowiedzieć pewną historię - powiedziały chórem zwierzęta - a wszystko zdarzyła się bardzo dawno temu...
W pewnym zamku nad morzem mieszkał rycerz w srebrnym hełmie. Zakochał się w córce króla, lecz żeby zdobyć jej rękę musiał znaleźć miód z korzenia, który był spotykany tylko w dwóch miejscach na świecie;
- u czarownicy w kożuchu i w magicznym drzewie. 
Rycerz postanowił pójść do czarownicy w kożuchu. Szedł do niej cały rok, ale wreszcie mu się udało.  Dom czarownicy stał na wieszaku. Rycerz jakoś tego nie zauważył i spokojnie wszedł po schodach do rudery.
- Halo! - zawołał.
- Kto tam? - zapytał głos z oddali.
- To ja rycerz w srebrnym hełmie.
Nagle zapaliło się światło i z cienia wyszła czarownica w kożuchu.
- Czego chcesz!? - zapytała niegrzecznie.
- Potrzebuję miodu z korzenia. - powiedział niepewnie.
Czarownica swoją różdżką wskazała słoik. Podała mu go i powiedziała:
- Dawaj kasę!
Rycerz dał jej kilka złotych talarów. Czarownica ziewnęła po czym przeteleportowała go pod zamek. Rycerz dopiero na miejscu zauważył, że kupił kota w worku, ponieważ spróbował niby miodu z korzenia i zauważył, że to zwyczajny miód. na szczęście spadł jak kot na cztery łapy dlatego, że rodzina królewska niczego nie zauważyła. Rycerz poślubił księżniczkę i wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

Nikolina

Wehikuł Czasu

Pewnego dnia padał ulewny deszcz. Internet nie działał, a wszystkie książki już przeczytałam. Bardzo się nudziłam. Postanowiłam zbudować WEHIKUŁ CZASU. 
Następnego dnia na lekcję musieliśmy przynieść pamiątki z II Wojny Światowej. Ja przyniosłam kilka łusek po nabojach i zdjęć. Pani opowiadała nam o tym kiedy wybuchła wojna, jak długo trwała i ile spowodowała zniszczeń. Mówiła nam jak wyglądało życie ludzi oraz edukacja dzieci w tamtych czasach. Ten temat omawialiśmy przez kilka dni. Zrobiło mi się strasznie żal Polaków, którzy żyli w tamtych czasach. Pomyślałam, że to jest najlepszy moment, żeby wykorzystać wehikuł czasu.
Po skonstruowaniu tego cuda musiałam jeszcze wymyślić strategię. Mój plan był prosty, musiałam zdobyć odpowiednią broń!!! Długo trwały przygotowania do tej wyprawy, jednak moje wysiłki się opłacały. Zbudowałam kulomiotacz, który wystrzelał aż 50 kul na raz a jako amunicję do niego można było wykorzystać gruz. Ubrałam się w stare ciuchy, aby się nie wyróżniać. Wtedy uznałam, że jestem gotowa na swoją wyprawę. Włączyłam wehikuł czasu i ruszyłam w przeszłość. Kiedy dotarłam na miejsce cała odwaga mnie opuściła. Co chwilę słychać było wystrzały oraz huk bomb. Pobiegłam do jednej z bocznych uliczek. Nagle zobaczyłam, że właz do kanału się poruszył. Przypomniałam sobie wizytę w Muzeum Powstania Warszawskiego i filmy pokazujące, którędy uciekali powstańcy. Obejrzałam się i popatrzyłam czy nikt na mnie nie patrzy, po czym powoli zeszłam do kanału. Na dole czekał przewodnik. Poprosiłam go, aby zaprowadził mnie do powstańców warszawskich. Gdy zobaczyłam brudne i wychudzone dzieci robiące bomby zasmuciłam się. Podeszłam do jednego z żołnierzy i podałam mu kulomiotacz. Opowiedziałam, jak się nim posługiwać i skąd brać amunicję.  Uśmiechnęłam się na pożegnanie i poprosiłam przewodnika, aby zaprowadził mnie z powrotem na dwór. Kiedy wyszłam wsiadłam do wehikułu czasu i wróciłam w miejsce, w którym zaczęła się moja przygoda.
Na lekcji kończącej temat II Wojny Światowej dowiedziałam się, że powstańcy szybko wygonili Niemców z Warszawy a to zwycięstwo przyśpieszyło zakończenie II Wojny Światowej.
Bardzo się ucieszyła, że mogłam zmienić bieg tej strasznej historii.


Dziwny strój

Pewnego dnia Tomek wybierał się do babci na urodziny. Mama podeszła do niego i powiedziała:
- Tomku ubierz się w swój galowy strój.
Ale chłopiec był kimś kogo przezywali Zosia samosia, czyli uważał, że najlepiej zrobi wszystko sam. Wziął strój i położył go na krześle mówiąc:
- Najlepiej sam wybiorę w co chcę się ubrać.
Wyjął z szafki dres i nie czekając na odpowiedź mamy ubrał się w niego. Wziął prezent w rękę, założył kurtkę i buty. Pięć minut później byli u babci. Wszedł, przywitał się po czym zdjął kurtkę i buty. Wtedy wszystkim gościom ukazał się jego strój - dres. Elegancko ubrana rodzina dziwnie spojrzała na chłopca. Zawstydzony Tomek miał ochotę zapaść się pod ziemię. Szybko wyszedł od babci i pobiegł do domu, aby się przebrać. Biegł tak szybko jak tylko mógł, ale i tak stracił dużo czasu. Kiedy dobiegł do domu i się przebrał, zrozumiał jak niestosowne było jego zachowanie. Wyszedł z domu i myśląc o swoim postępowaniu dotarł do bloku babci. Wszedł i powiedział:
- Przepraszam za swoje złe zachowanie. Dzięki tej sytuacji zrozumiałem, że swoim strojem okazujemy również, szacunek innym. Dlatego myślę, że dopiero teraz jest odpowiedni moment aby Tobie babciu wręczyć prezent.