Translate

czwartek, 21 listopada 2013

MÓJ NIEZWYKŁY SEN



Tego dnia wstałam szybko, chociaż była sobota. Zeszłam na dół, żeby zjeść śniadanie ale ze zdziwieniem zobaczyłam, że na stole leżą niezjedzone kanapki a obok nich karteczka. Podeszłam do niej niepewnie. 
Na karteczce było napisane: 

"Droga Nikolinko!
Ponieważ musieliśmy pojechać do miasta zostawiamy Cię samą do godziny 13.00. Na stole leżą kanapki dla Ciebie. Twój rower zostawiliśmy przed garażem, zaś klucze do domu są w białej szafce. Niedługo przyjedziemy!

Mama i Tata"
Nie spiesząc się wzięłam poranny prysznic i zjadłam śniadanie. 
Właśnie miałam pojeździć na rowerze, kiedy zauważyłam, że się rozpadało.
No cóż, trudno.
Uznałam, że usiądę, żeby pograć na komputerze. Kiedy go włączyłam, weszłam do internetu a tam otworzył mi się kalendarz. I wtedy sobie przypomniałam... Dzisiaj miałam iść z rodzicami do kina! To było takie ważne! Dzisiaj są wyświetlane ostatnie seanse filmu "Shanti" - tylko do godziny 14.00. A rodzice wracali dopiero o 13.00.
No nie! Byłam taka zła, że rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać.
Poczułam, że coś się do mnie przytula.
Przecież kota jeszcze nie wpuściłam do domu!
Nagle usłyszałam cichutkie "Hej!". Rozejrzałam się dookoła ale niczego nie zauważyłam. Po chwili znowu usłyszałam ten głosik, jednak tym razem głośniej. Nagle jedna zabawka się poruszyła. Stałam jak osłupiała. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Czy one rzeczywiście się poruszyły? Uznałam, 
że coś mi się przewidziało. Kątem oka dostrzegłam jednak szybko poruszający się kształt. Spojrzałam 
w tamtą stronę i oniemiałam z wrażenia. Zobaczyłam jednego z moich zabawkowych koni, swobodnie galopującego. Kiedy mnie zobaczył przestał biegać i powiedział:

- Zaraz Ci wszystko wytłumaczę, tylko nie przerywaj. Nie znoszę jak mi ktoś przerywa.
No... to, to co widzisz jest prawdziwe. I my... no, naprawdę żyjemy! Tyle, że nikomu o tym nie mówimy 
bo to nie do końca jest prawda. Po za tym ludzie mówią, że nie mamy duszy. ludzie mówią, że nie znamy łez. Ludzie mówią, że zabawki nie kochają. 

I przerwał... Jednak ja znów wznieciłam rozmowę:
- Łał! No to super! Przykro mi z powodu tych ludzi, ale ja taka nie jestem. Ale czemu nie do końca? Przecież wy żyjecie! Czemu inne miałyby nie żyć?!!
Koń odpowiedział:
- Uff... Nie spodziewałem się, że tak dobrze to przyjmiesz. No.. bo niektóre dzieci nie kochają swoich zabawek i wtedy one się nie odzywają. Ale to nie zależy od nich. Tak już wychodzi i tyle. Ty nas kochasz więc żyjemy a w ramach podziękowań wyjawiam Tobie nasz największy sekret.
- Bardzo Ci za to dziękuję. No to zaczynajmy! Pobawmy się w coś.
- Okej, ale w co?
- Może we wróżki?
- Dobra! Krzyknęły wszystkie konie.
Na tej zabawie minęło dużo godzin. Po jakimś czasie podszedł do mnie mój jednorożec i powiedział:
- Chyba już nie pada.
- Rzeczywiście! - odpowiedziałam - Chcecie wyjść na dwór?
- Tak, chciałabym, żebyś zabrała mnie i moich przyjaciół na wycieczkę do stajni. Jeśli jestem blisko koni, przy pomocy Pegaza i wróżki mogę nas zamienić w prawdziwe konie. Polecisz wtedy na Pegazie do nieba, razem przebiegniemy się po tęczy, którą wyczaruję specjalnie dla Ciebie a na innych koniach będziesz mogła pogalopować przez pola, lasy i łąki.
Moje oczy zaświeciły się. Wpakowałam wszystkie konie do koszyka i ruszyłam. Za chwilę byliśmy na polu przy mojej ulicy. Zeskoczyłam z roweru, zdjęłam koszyk i wystawiłam konie.
- Idealne miejsce - krzykną Jednorożec - odsuń się, zamknij oczy i otwórz je po minucie. Później 
się pobawimy.

Byłam taka podekscytowana! Po minucie otworzyłam oczy i zobaczyłam piękne rumaki, które zarżały 
do mnie radośnie. Pegaz machną skrzydłami jakby mówił "No co się tak wleczesz?" Uśmiechnęłam się, 
po czym dosiadłam go na oklep. Kiedy skończyłam jazdę na nim, dosiadłam jeszcze wiele innych koni. 
Gdy spojrzałam na zegarek zobaczyłam, że jest już.... 19-ta??!!    

Poprosiłam Jednorożca o pomoc. Powiedział, że przeniesie nas do domu. Nie zdążyłam odpowiedzieć ... 
i już znalazłam się w domu z rowerem przy boku i z zabawkami w koszyku. Do drzwi podeszła mama 
i powiedziała:

- Tu jesteś! Uznaliśmy, że jesteś u Wiktorii ale już zaczynaliśmy się o Ciebie martwić.
Nadal oszołomiona pokiwałam głową. Pobiegłam do łóżka, odłożyłam koszyk z zabawkami i położyłam 
się spać.

Obudził mnie krzyk mamy:
- Wstawaj Nikolina, bo się spóźnimy do kina!
- Ale ...
- Ale dzisiaj jest sobota i chciałaś iść do kina. Chyba, że nie chcesz, to ja mogę nie iść.
- Nie! - krzyknęłam - Już idę.
Popatrzyłam na swoje koniki. Te się nie poruszyły, nic nie powiedziały. 
Wybiegłam z pokoju przekonana, że to nie był sen ...

Nikolina

sobota, 2 marca 2013

Anaruk, chłopiec z Grenlandii

Tego dnia Anaruk wyszedł z domu wcześnie, wspominając najlepszego przyjaciela Czesława Centkiewicza, gdy nagle zobaczył najpiękniejszą fokę na Świecie. Spała sobie spokojnie na krze. Anaruk już widział siebie wracającego z udanego polowania na rekach Eskimosów. Powoli podchodzili do foki gdy nagle usłyszał dziwny głos:
- Nie ruszaj się młody człowieku!
W tym samym czasie foka wstała, Anaruk upuścił broń.
- Kto to? - zapytał.
- To ja foczka nazywaj mnie Mimi. A tak w ogóle jak ty się nazywasz? - zapytała.
- Jestem Anaruk, ale ty się do mnie odezwałaś!
- Witaj Anaruku. Tak odezwałam się. - nastała niezręczna cisza. Chłopiec miał odpuścić polowanie gdy odezwała się foka:
- Stój!
Anaruk zatrzymał się i popatrzył w jej stronę.
- Drogi chłopcze masz niezwykły dar porozumiewania się z fokami. powiedz w swojej osadzie, że powiem im gdzie mieszkają dzikie kaczki jeśli przestaną nas zabijać. 
Anaruk przekazał słowo w słowo wszystko co usłyszał. Myśliwi długo nie kazali na siebie czekać. Gdy foka ich zobaczyła uśmiechnęła się i poprowadziła przez góry lodowe aż do zakrytej jaskini. W środku było chyba z 200 kaczek. Wszystkim opadły szczęki ze zdumienia.
Wreszcie Tugto powiedział:
- Zgadzamy się już nigdy nie zabijemy foki.
- To dobrze - powiedziała foka - zaprowadzę was do domu. Myśliwi byli bardzo szczęśliwi.
- Od tamtej pory nigdy nie dokuczał im głód i żyli długo i szczęśliwie.
Nikolina

sobota, 16 lutego 2013

Miód z korzenia


- Cześć, jestem żabą.
- A ja jeżem.
- Ja zaś hipopotamem.
- Chcemy wam opowiedzieć pewną historię - powiedziały chórem zwierzęta - a wszystko zdarzyła się bardzo dawno temu...
W pewnym zamku nad morzem mieszkał rycerz w srebrnym hełmie. Zakochał się w córce króla, lecz żeby zdobyć jej rękę musiał znaleźć miód z korzenia, który był spotykany tylko w dwóch miejscach na świecie;
- u czarownicy w kożuchu i w magicznym drzewie. 
Rycerz postanowił pójść do czarownicy w kożuchu. Szedł do niej cały rok, ale wreszcie mu się udało.  Dom czarownicy stał na wieszaku. Rycerz jakoś tego nie zauważył i spokojnie wszedł po schodach do rudery.
- Halo! - zawołał.
- Kto tam? - zapytał głos z oddali.
- To ja rycerz w srebrnym hełmie.
Nagle zapaliło się światło i z cienia wyszła czarownica w kożuchu.
- Czego chcesz!? - zapytała niegrzecznie.
- Potrzebuję miodu z korzenia. - powiedział niepewnie.
Czarownica swoją różdżką wskazała słoik. Podała mu go i powiedziała:
- Dawaj kasę!
Rycerz dał jej kilka złotych talarów. Czarownica ziewnęła po czym przeteleportowała go pod zamek. Rycerz dopiero na miejscu zauważył, że kupił kota w worku, ponieważ spróbował niby miodu z korzenia i zauważył, że to zwyczajny miód. na szczęście spadł jak kot na cztery łapy dlatego, że rodzina królewska niczego nie zauważyła. Rycerz poślubił księżniczkę i wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

Nikolina

Wehikuł Czasu

Pewnego dnia padał ulewny deszcz. Internet nie działał, a wszystkie książki już przeczytałam. Bardzo się nudziłam. Postanowiłam zbudować WEHIKUŁ CZASU. 
Następnego dnia na lekcję musieliśmy przynieść pamiątki z II Wojny Światowej. Ja przyniosłam kilka łusek po nabojach i zdjęć. Pani opowiadała nam o tym kiedy wybuchła wojna, jak długo trwała i ile spowodowała zniszczeń. Mówiła nam jak wyglądało życie ludzi oraz edukacja dzieci w tamtych czasach. Ten temat omawialiśmy przez kilka dni. Zrobiło mi się strasznie żal Polaków, którzy żyli w tamtych czasach. Pomyślałam, że to jest najlepszy moment, żeby wykorzystać wehikuł czasu.
Po skonstruowaniu tego cuda musiałam jeszcze wymyślić strategię. Mój plan był prosty, musiałam zdobyć odpowiednią broń!!! Długo trwały przygotowania do tej wyprawy, jednak moje wysiłki się opłacały. Zbudowałam kulomiotacz, który wystrzelał aż 50 kul na raz a jako amunicję do niego można było wykorzystać gruz. Ubrałam się w stare ciuchy, aby się nie wyróżniać. Wtedy uznałam, że jestem gotowa na swoją wyprawę. Włączyłam wehikuł czasu i ruszyłam w przeszłość. Kiedy dotarłam na miejsce cała odwaga mnie opuściła. Co chwilę słychać było wystrzały oraz huk bomb. Pobiegłam do jednej z bocznych uliczek. Nagle zobaczyłam, że właz do kanału się poruszył. Przypomniałam sobie wizytę w Muzeum Powstania Warszawskiego i filmy pokazujące, którędy uciekali powstańcy. Obejrzałam się i popatrzyłam czy nikt na mnie nie patrzy, po czym powoli zeszłam do kanału. Na dole czekał przewodnik. Poprosiłam go, aby zaprowadził mnie do powstańców warszawskich. Gdy zobaczyłam brudne i wychudzone dzieci robiące bomby zasmuciłam się. Podeszłam do jednego z żołnierzy i podałam mu kulomiotacz. Opowiedziałam, jak się nim posługiwać i skąd brać amunicję.  Uśmiechnęłam się na pożegnanie i poprosiłam przewodnika, aby zaprowadził mnie z powrotem na dwór. Kiedy wyszłam wsiadłam do wehikułu czasu i wróciłam w miejsce, w którym zaczęła się moja przygoda.
Na lekcji kończącej temat II Wojny Światowej dowiedziałam się, że powstańcy szybko wygonili Niemców z Warszawy a to zwycięstwo przyśpieszyło zakończenie II Wojny Światowej.
Bardzo się ucieszyła, że mogłam zmienić bieg tej strasznej historii.


Dziwny strój

Pewnego dnia Tomek wybierał się do babci na urodziny. Mama podeszła do niego i powiedziała:
- Tomku ubierz się w swój galowy strój.
Ale chłopiec był kimś kogo przezywali Zosia samosia, czyli uważał, że najlepiej zrobi wszystko sam. Wziął strój i położył go na krześle mówiąc:
- Najlepiej sam wybiorę w co chcę się ubrać.
Wyjął z szafki dres i nie czekając na odpowiedź mamy ubrał się w niego. Wziął prezent w rękę, założył kurtkę i buty. Pięć minut później byli u babci. Wszedł, przywitał się po czym zdjął kurtkę i buty. Wtedy wszystkim gościom ukazał się jego strój - dres. Elegancko ubrana rodzina dziwnie spojrzała na chłopca. Zawstydzony Tomek miał ochotę zapaść się pod ziemię. Szybko wyszedł od babci i pobiegł do domu, aby się przebrać. Biegł tak szybko jak tylko mógł, ale i tak stracił dużo czasu. Kiedy dobiegł do domu i się przebrał, zrozumiał jak niestosowne było jego zachowanie. Wyszedł z domu i myśląc o swoim postępowaniu dotarł do bloku babci. Wszedł i powiedział:
- Przepraszam za swoje złe zachowanie. Dzięki tej sytuacji zrozumiałem, że swoim strojem okazujemy również, szacunek innym. Dlatego myślę, że dopiero teraz jest odpowiedni moment aby Tobie babciu wręczyć prezent.

niedziela, 11 listopada 2012

Dobro powraca


       Ten dzień był taki zwyczajny. Izabela miała pójść do wesołego miasteczka, co ją bardzo cieszyło. Każda lekcja dla Izabeli trwała wieki. Dzisiaj były jej ulubione tańce, które jako jedyne mijały jej miło. W końcu przyszła jej mama - Skarbie, pakuj się szybciej, proszę - powiedziała zdenerwowana.
- Już, Już - odpowiedziała Izabela.
Kilka minut później byli już w wesołym miasteczku. Dziewczynka z zadowoleniem usiadła na karuzeli, gdy nagle okazało się, że siedzi na portfelu.
- Mamo, tato - krzyczała dziewczynka.
- Tak rybko - spytała mama.
- Znalazłam portfel - powiedziała zdyszana Izabela.
- Poczekamy, ktoś na pewno będzie go szukał - powiedział tata. Chwilę później zauważyli jakiegoś pana, który nerwowo się rozgląda. 
- Czy to pana? - zapytała niepewnie Izabela.
- Tak, dziękuję, to są pieniążki przeznaczone na mój urlop. Gdyby nie ty, nie miałbym jak wrócić do domu - powiedział pan, który prawie skacząc z radości wyszedł z wesołego miasteczka.
Kilka miesięcy później Izabela wracała ze szkoły. Stała na przystanku ucząc się na bardzo ważny test. Nagle przyjechał autobus. Dziewczynka wskoczyła do autobusu i pojechała do domu. Kiedy chciała zacząć szlifować "Przyrodę", zobaczyła, że nie ma zeszytu. Prawie się rozpłakała. Była w nim praca domowa, którą przygotowywała od tygodnia z koleżankami!
Wtedy tata powiedział:
- Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze. 
kiedy następnego dnia przyszła do szkoły, usłyszała głos pani Oli:
- Czy to twój zeszyt?
- Ojej! Tak, bardzo dziękuję - odpowiedziała szczęśliwa dziewczynka.
- Nie dziękuj mi - powiedziała pani - przyniósł go pan, który znalazł twój zeszyt i przeczytał w jednej z notatek, że uczysz się w tej szkole.
Szczęśliwa Izabela wzięła zeszyt i w podskokach poszła do klasy. Zadowolona usiadła w ławce, popatrzyła na tablicę, a na niej był napisany temat lekcji:
"Dobro powraca". 

Nikolina

Szkoła moich marzeń

Moją wymarzoną szkołą jest ... moja szkoła. Wiem, że nasza szkoła jest wspaniała. Cieszę się, że się do niej dostałam i rozumiem to, że nasi nauczyciele robią wszystko co dobre. Wiem, że mam tutaj dobre nauczanie i, że są tu bardzo dobre warunki. Każdy jest dla siebie miły i wyrozumiały. Nasze panie organizują różne konkursy i wycieczki. Mam tu swoje ulubione zajęcia, takie jak: EW, taniec, korektywa, niemiecki i mój ulubiony ... PRZERWA!
Ponadto bardzo lubię wakacje i ferie. W naszej szkole mogłyby być również, lekcje tenisa i zajęcia z ... kotami! Sama mam kota i uważam, że jest to bardzo interesujące zwierzę. 
Szkoda tylko, że szkoła nie zastosowała jeszcze nowoczesnych metod wprowadzania wiedzy. Na przykład wtłaczając ją do naszych głów przy wykorzystaniu technologii Wi-Fi. Mam nadzieję, że kiedyś ktoś skorzysta z mojego pomysłu. Ale i tak nasza szkoła jest najlepsza bo poznałam tu wielu przyjaciół.

Nikolina

Lisek

Cześć, jestem lisem i nazywam się Puszek. Moja rodzina zamieszkuje wiele kontynentów. Europę, Afrykę Północną, Amerykę Północną i część Azji. Ogólnie żywię się ptakami, owadami i gryzoniami. Jestem ssakiem i należę do tej samej rodziny co psy. Często mi mówiono, że jestem bardzo aktywny i ruchliwy. Charakteryzuje się doskonałym węchem, wzrokiem i słuchem, co pomaga mi w codziennym życiu. Jestem lisem rasy pospolitej. Mój cioteczny brat Kłębuszek należy do rodziny lisów o nazwie wielouchy fenek i zamieszkuje pustynie Afryki i Półwyspu Arabskiego. Nie mogę się doczekać kiedy będę miał dzieci, które są nazywane szczeniętami. Jednak mam wrogów, którzy nie ułatwiają mi spełnienia moich marzeń. Są to: orły, orliki, a także puchacze, które mogą porywać moje szczenięta. Moim najgroźniejszym wrogiem z ssaków jest ... pies! Pewnie dlatego, że czasami poluję na kury z pobliskich wsi. 
Mój kolega ze szkoły, Benio mieszka w mieście i wyjada pożywienie ze śmietników. jest zawsze brudny i spóźniony, ale wszyscy się do tego przyzwyczaili. Moją ulubioną zabawką jest...
- Puszek, na obiad. Dzisiaj zając. 
Och to moja mama. Przepraszam was, ale nie chcę się spóźnić na obiad. Pa, mam nadzieję, że niedługo się spotkamy.

Nikolina

niedziela, 30 września 2012

Tego dnia wstałam wcześnie rano, spojrzałam do lustra...

Tego dnia wróciłam ze szkoły bardzo zmęczona, musiałam jeszcze odrobić lekcje, a do tego następnego dnia miała być kartkówka z liczb rzymskich. Mama krzyknęła tylko, że musi wykorzystać ostatnie dni ładnej pogody i pobiegła do ogrodu sadzić kwiaty.
- Mamo - zaczęłam kiedy wróciła do domu - wiesz jakbym chciała być tobą.
- Wiesz skarbie, w pracy jest bardzo trudno. Przyznam, że wolę te czasy kiedy chodziłam do szkoły - powiedziała mama. Gdy nadszedł wieczór, zanim położyłam się spać, jeszcze raz pomyślałam:
- Jak ja bardzo chcę być mamą. W tej samej chwili mama pomyślała całkiem na odwrót.
Gdy nastał ranek poszłam do łazienki. Nie otwierając oczu szczotkowałam zęby. Kiedy umyłam twarz i otworzyłam oczy w lustrze zobaczyłam mamę. Nagle usłyszałam krzyk z łazienki na górze. Wszystko stało się jasne, mama odkryła to samo. Zamieniłyśmy się rolami!
Ja cieszyłam się ogromnie a mama była przerażona...
Uznałyśmy, że poradzimy sobie z nastającym dniem. Najgorsze było, to że musiałam prowadzić samochód, a ja nigdy wcześniej tego nie robiłam. Kiedy ruszałam, zahaczyłam o płot i przewróciłam kosz na śmieci ale ogólnie poszło mi całkiem dobrze. Gdy jechałyśmy do szkoły mama udzielała mi wskazówek dotyczących pracy. Powiedziała, żebym zamknęła się w pokoju nr 101 i nie wychodziła przez cały dzień.
Porysowanym samochodem i z jednym mandatem w końcu dojechałam do szkoły. W klasie powiedziałam mamie wszystko, co powinna wiedzieć o szkole a w szczególności, żeby uważała na kartkówce z liczb rzymskich i żeby nie rozmawiała na lekcjach. Wsiadłam do samochodu i odjechałam. Gdy przyjechałam do pracy od razu zamknęłam się w pokoju. Włączyłam komputer ściągnęłam kilka gier i przez pewien czas fajnie się bawiłam. Kiedy zaczęło mi się nudzić uznałam, że założę grupę taneczną Disco Kuc. Zwołałam wszystkie dziewczyny, powiedziałam im o swoim pomyśle i zaczęłyśmy tańczyć. Po nauczeniu się układu do piosenki Ewy Farny,  trzeba już było niestety wracać do domu.
Kiedy przyjechałam po mamę, Pani Dorotka powiedziała mi o "D!" z kartkówki. pokiwałam głową i pomogłam mamie się spakować. Kiedy wróciłyśmy do domu dowiedziałam się, że "D" z kartkówki to nie wszystko. Mama dostała uwagę w dzienniczku za gadanie, przez co o mało nie zemdlałam. 
Później opowiedziałem mamie o moim udanym dniu. Mama i ja zaczęłyśmy się śmiać. Śmiałyśmy się tak głośno, że aż się obudziłam. Pobiegłam szybko do lustra i zobaczyłam w nim swoje odbicie.Odetchnęłam z ulgą. 
... To był tylko sen..

Nikolina
Zakopane

Kim chcesz zostać w przyszłości?


W przyszłości chcę zostać skoczkiem jazdy konnej. Uwielbiam konie i zawsze chciałam na nich jeździć. Chciałabym stać się sławna, zaimponować całemu światu i zrobić coś, żeby znali mnie nie tylko jeźdźcy, 
ale nawet ci, którzy nie mają o koniach zielonego pojęcia. Dobrze wiem, że jazda konna jest niebezpieczna. Dlatego staram się dużo ćwiczyć, aby ograniczyć to ryzyko. Oglądam również filmy o koniach aby poznać ich psychikę. Poza tym utrzymanie konia jest bardzo kosztowne. Dlatego będę miała jeszcze jeden wspaniały zawód. Będę pracowała jako dentystka. Podoba mi się ta praca ponieważ, można dbać o czyjeś zdrowie i sprawić radość dając małemu dziecku naklejkę z napisem "Dzielny pacjent". Po pracy będę wracać do domu, głaskać swojego kota i z dobrym humorem wsiadać na konia i trenować skoki. 


W wolnym czasie będę grała w tenisa, koszykówkę i będę tańczyła do szybkich piosenek a po męczącym dniu będę siadała z mężem na tarasie, jedząc kolację razem z naszym dzieckiem. W wolnych chwilach będziemy oglądali filmy o koniach, z którymi ja i mój mąż będziemy na co dzień pracować.




Nikolina

Moje wakacje :)

       Wakacje spędziłam w pięknych miejscach. Już na początku lipca wyjechałam na obóz Fun i sporty wodne, do Mrągowa. Pływałam tam na kajakach i windserfingu. Bawiliśmy się w różne gry a kiedy było
mi źle, koleżanki i Pani Dorotka pocieszały mnie. Każdy dzień był zabawny. Jeśli mi nie wierzycie podam Wam kilka przykładowych atrakcji:
- dzień jaskiniowca,
- fun olimpiada,
- park linowy,
- poszukiwania skarbów w Western City,
- balonowa siatkówka i wiele, wiele innych.
Gdy obóz się skończył z żalem wracałam do domu. 


Później byłam na jednej z wysp kanaryjskich - Lanzarotte. Jest to niewielka wyspa wulkaniczna. Ostatni wybuch wulkanu miał tam miejsce około 200 lat temu. W jego wyniku przez sześć lat lała się lawa, która zamieniła wyspę w kamienną pustynię. W związku z tym na wyspie nie ma prawie żadnych roślin, oprócz tych rosnących na terenie hoteli. Jednak pewien miejscowy artysta - Cezary Manricke, stworzył na wyspie wiele atrakcji, aby pokazać nam naturalne piękno tej wyspy. Dlatego też można się pomylić sądząc, że na wyspie nie ma co oglądać. Mimo, że kilka dni ją zwiedzałam nie udało mi się obejrzeć wszystkiego. Wyspa była bardzo ciekawa a oto kilka najciekawszych miejsc, które poznałam:
- ogród kaktusowy,
- winnice,

- wulkaniczny park narodowy,
- podziemne jaskinie i tunele wydrążone przez lawę.
Każdej nocy wsłuchiwałam się w fale, które
z wdziękiem muskały kamienny brzeg.

W sierpniu byłam z Kasią na półkolonii konnej. Tam nie miałam czasu się nudzić. Jeździłam na klaczy o imieniu Emilka. W wolnym czasie chodziłam do kucyka o imieniu Miętus. Uczyłam się również podstaw woltyżerki czyli gimnastyki na koniu. Bawiliśmy się też w podchody i graliśmy w grę samozbijak. Dzięki tej kolonii nauczyłam się dużo o koniach. 
W ostatnim tygodniu wakacji byłam w Gdyni , miejscowości w której urodził się mój tata. Jeździłam tam na rowerze i spacerowałam brzegiem morza po pięknych piaszczystych plażach.
Spotkała mnie również, dziwna przygoda. Gdy szłam z rodzicami lasem usłyszeliśmy warczenie. Pomyśleliśmy, że to pies. Gdy odwróciłam głowę, zobaczyłam stojącą obok nas lochę z małymi dzikami.Wiedząc, że może ona być niebezpieczna, powoli się wycofaliśmy. Jeździłam również, na Półwysep Helski na plażę, gdzie budowałam zamki z piasku i kąpałam się w morzu. Moje wakacje były naprawdę bardzo udane i nigdy ich nie zapomnę.

Nikolina

A zimą pojadę pewnie w góry:)

niedziela, 13 maja 2012

KREDKA

Cześć! Jestem różową kredką BAMBINO!
Zapakowana jestem w piękne niebieskie pudełko, w którym leżę obok 15 moich braci i sióstr kredek. Dzisiaj jest mój niezwykły dzień. 
Jakieś dziecko zabrało nasze opakowanie do domu. Nagle otwiera się pudełko z kredkami. 
O nie! To dziewczynka! A dziewczynki lubią różowy!!! 
Miałam rację! 
Wyjmuje mnie z opakowania. Zaczyna mną trzeć. Ałaaa, ale mi starła głowę. 
Nagle bierze mnie do wielkiego kwadratu i zaczyna ostrzyć mi czubek głowy. 
W końcu wyjmuje mnie z urządzenia i zaczyna mną coraz mocniej jeździć po kartce w lewo i w prawo, lewo i prawo, aż kręci mi się w głowie. 
Nagle trzask!!! ... łamię się! Ale to boli! 
Moje nogi trafiają do pudełka ale głowa nadal się męczy. W końcu i ja zostałam wsadzona do środka. Wszystkie kredki mnie żałowały, tylko ta okrutna czarna kredka się śmieje. 
Jednak po chwili pudełko ponownie się otwiera. Spogląda na nas brat dziewczynki, który po namyśle bierze... ha, ha czarną kredkę. 
Jednak z nią było gorzej. Wróciły same nóżki bo głowa spadła daleko na podłogę i kot poturlał ją pod odkurzacz mamy. I tyle czarną głowę widziano. 
No, to na dzisiaj tyle. Paa!!! 
Koniec

Kubuś Puchatek i wakacje.


Pewnego razu Puchatek przechadzał się obok chatki Krzysia. Mruczał sobie przy tym mała mruczankę:
Już niedługo lato,
każdy cieszy się,
nikt do szkoły nie idzie
a ja z Krzysiem pobawię się.
Nagle zza drzwi wyszedł Krzyś i powiedział:
- Kubusiu ale się cieszę. Mama powiedziała mi, że na wakacje pojadę do Egiptu.
Puchatek otworzył buzię ze zdziwienia.
- Jak to wyjeżdżasz? - zapytał zakłopotany Puchatek.
- Są wakacje, nie ma szkoły, wyjeżdżam z rodzicami na wczasy. - odpowiedział Krzyś.
- Ale my sobie nie poradzimy!!!
- Na pewno sobie poradzicie ale muszę już iść na śniadanie.
- Pa!!! - zawołał Krzyś odchodząc.
Zmartwiony  poszedł do domu i pomyślał:
- Och, co to będzie, muszę to wszystkim powiedzieć. I jak pomyślał tak zrobił. Wszyscy mieli jedno zmartwienie. Nikt nic nie robił. Nawet Królik nie sadził marchewek.
W końcu Kubuś wpadł na pomysł, że schowa się do walizki Krzysia. Dni mijały szybko. W końcu nadszedł dzień wyjazdu Krzysia. Kubuś podszedł do jego domu. Zobaczył, że Krzyś idzie zjeść obiad, więc Kubuś jak najszybciej wszedł do zielonej walizki ze znaczkiem Legii. W walizce były ubrania Krzysia, ręczniki i przybory do mycia. Kubuś ukrył się pod ręcznikiem z Leo Messi i powiedział:
- Może trochę się przeee....... - nie dokończając zdania zasną.
Gdy się obudził jeździł w górę i w dół, w górę i w dół i tak w kółko.
Otworzył walizkę i zobaczył, ze jest w luku bagażowym. Cicho wyszedł z walizki. Nagle poczuł znajome uczucie. Uczucie to przeszkadzało mu kiedy nie jadł niczego godzinami. nagle zobaczył wózek z jedzeniem dla pasażerów. Wyją z niego wodę i kanapkę z miodem. Gdy wszystko zjadł zamruczał:
- hmm... A która to była moja walizka? Nagle zobaczył podobną kształtem czerwoną walizkę. Nie wiele myśląc wskoczył do niej i ukrył się pod różowym ręcznikiem i zasnął.
Gdy się obudził wyjrzał przez małą dziurkę w walizce. Jakież było jego zdziwienie, gdy zobaczył, że niesie go jakaś dziewczynka w spódnicy!
Za chwilę był już w autokarze. W bagażniku było gorąco, jednak wytrzymał i po godzinie był już w hotelu o nazwie "Pod słońcem". Weszli na drugie piętro do pokoju 282. Dziewczynka się zapytała mamy czy może rozpakować walizkę.
-Tak - odpowiedziała mama. Dziewczynka otworzyła więc bagaż. Nagle zobaczyła Puchatka w swojej walizce. Pomyślała, że to prezent od linii lotniczych.
Kubuś był bardzo smutny. Pomyślał, że wymyśli plan na odnalezienie Krzysia.
Już miał zacząć myśleć, gdy mama dziewczynki krzyknęła.
- Czas na kolację!!1
Dziewczynka wzięła więc swój "nowy prezent" pod pachę i [poszła do restauracji hotelowej. Usiadła przy jednym ze stolików. Już miała wziąć książkę by zacząć czytać gdy nagle zobaczyła chłopca. Zapytała mamy czy może do niego podejść.
Mama zgodziła się. Dziewczynka podeszła do chłopca i zapytała jak się nazywa.

Chłopiec odpowiedział:.
- Nazywam się Krzyś. 
- A ja Ala. - uśmiechnęła się dziewczynka.
Ala usiadła obok chłopca.
Gdy Puchatek zobaczył Krzysia wskoczył z radości na stół.
Opowiedział oniemiałym ze zdziwienia dzieciom, jak się tutaj znalazł. W ten sposób Kubuś wrócił do swojego dawnego opiekuna a Ala zaprzyjaźniła się z Krzysiem.
Koniec

niedziela, 15 kwietnia 2012

Ryś

Niedaleko stąd, w lesie mieszkał sobie kot Ryś. Jego właścicielką była dziewczynka o imieniu Nina. Ryś był kotem bardzo sprytnym. Kiedy Nina wychodziła do szkoły a jej rodzice do pracy, kot zostawał w garażu. Pewnego dnia Nina zostawiła otwarte okno w garażu. Gdy Rysio zjadł swoje śniadanie, wyszedł przez okno na dwór i zwołał swoich kolegów: Tygrysa i Maksymiliana. Uznali, że pobawią się przy drodze w ganianego. W pewnym momencie poruszyły się krzaki. Tygrys i Maksymilian zaczęli uciekać, tylko Rysio stał zaciekawiony. Zza krzaków wyszedł wielki lis. Rysio zaatakował lisa i sturlali się do strumyka. Jednak Rysio był sprytniejszy i uwolnił się z uścisku lisa, który wpadł do zimnego strumyka. Tygrys i Maksymilian gratulowali Rysiowi. Wieść o dzielnym kocie, który uratował życie swoich przyjaciół i biegających po wiosce kur, rozeszła się po całej okolicy. Dlatego kot Ryszard został nazwany królem zwierząt.
Koniec

TRÓJMASZYNA

Pewnego razu obudziłam się o godzinie 12.30. Nadal zmęczona przypomniałam sobie, że dziśjadę do dziadka na urodziny.
Nie odrobiłam jeszcze lekcji a mama kazała mi pobiegać na bieżni i na przyjęcie pomalować sobie paznokcie. Za godzinę wyjeżdżaliśmy. Nie wiedziałam od czego mam zacząć! Na szczęście przypomniało mi się, że mam Trójmaszynę. Uruchomiłam ją i zaczęłam biegać na bieżni, odrabiać lekcje i malować paznokcie. Jednak nie odrabiałam sama pracy domowej. Odrabiała ją za mnie Trójmaszyna. Zrobiłam wszystko w dwadzieścia minut.
Teraz kiedy brakuje mi czasu wiem, że zawsze mogę liczyć na trójmaszynę.
Koniec